Numer styczniowy 2025
W styczniowym numerze tradycyjnie umieszczamy podsumowanie grudniowych wydarzeń z naszej parafii i kontynuujemy cykliczne artykuły. Natomiast szczególnie zapraszamy do zapoznania się z artykułem br. Józefa Mizery wprowadzającym nas w nowy Jubileuszowy Rok. Przy okazji w tym numerze zamieszczone są foldery przygotowane przez naszą archidiecezję, które zaproszą nas do pielgrzymowania po kościołach Jubileuszowych.
Zachęcamy także do przeczytania kilku słów proboszcza – br. Szymona Mrowca, o nowościach, które pojawiają się w naszym życiu parafialnym, m.in. o: przygotowaniu do misji parafialnych, naszym uczestnictwie w nabożeństwach i mszach św. za wstawiennictwem bł. ks. Michała Rapacza oraz zmianach związanych z intencjami. Umieszczone jest również sprawozdanie z działalności naszej Parafii w roku 2024 r. Będziemy mogli poznać bardziej br. Roberta Millera, br. Józef Mizery oraz wspomnieć br. Ewarysta Kutrzuby. Możemy też poznać jak powstał paschał z tenczyńskich pasiek oraz przeczytać o wielu innych wydarzeniach. Gorąco polecamy!
Z archiwum
Echo Tenczyna, Grudzień 2017 r.
FRANCISZEK I TAJEMNICA WCIELENIA

Dlatego należy wzmiankować i ze czcią wspomnieć to, co uczynił w dzień narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa, na trzy lata przed dniem swojej chwalebnej śmierci, w grodzie zwanym Greccio. Był na owym terenie mąż imieniem Jan, dobrej sławy … święty Franciszek poprosił go do siebie, jak to często zwykł czynić, i rzekł doń: „Jeśli chcesz, żebyśmy w Greccio obchodzili święta Pańskie, pośpiesz się i pilnie przygotuj wszystko, co ci powiem. Chcę bowiem dokonać pamiątki Dziecięcia, które narodziło się w Betlejem. Chcę naocznie pokazać Jego braki w niemowlęcych potrzebach, jak został położony w żłobie i jak złożony na sianie w towarzystwie wołu i osła”. Co usłyszawszy ów dobry i wierny mąż, szybko pobiegł przygotować we wspomnianym miejscu wszystko, co Święty powiedział.
Nastał dzień radości, nadszedł czas wesela. Z wielu miejscowości zwołano braci. Mężczyźni i kobiety z owej krainy, pełni rozradowania, według swej możności przygotowali świece i pochodnie dla oświetlenia nocy, co promienistą gwiazdą oświeciła niegdyś wszystkie dnie i lata. Wreszcie przybył święty Boży i znalazłszy wszystko przygotowane, ujrzał i ucieszył się. Mianowicie nagotowano żłóbek, przyniesiono siano, przyprowadzono wołu i osła. Uczczono prostotę, wysławiono ubóstwo, podkreślono pokorę i tak Greccio stało się jakby nowym Betlejem. Noc stała się widna jak dzień, rozkoszna dla ludzi i zwierząt. Przybyły rzesze ludzi, ciesząc się w nowy sposób z nowej tajemnicy. Głosy rozchodziły się po lesie, a skały odpowiadały echem na radosne okrzyki. Bracia śpieszyli,
oddając Panu należne chwalby, a cała noc rozbrzmiewała okrzykami wesela. Święty Boży stał przed żłóbkiem, pełen westchnień, przejęty czcią i ogarnięty przedziwną radością. Ponad żłóbkiem kapłan odprawiał uroczystą mszę świętą, doznając nowej pociechy.
Święty Boży ubiera się w szaty diakońskie, był bowiem diakonem, i donośnym głosem śpiewa świętą Ewangelię. A jego głos mocny i słodki, głos jasny i dźwięczny, wszystkich zaprasza do najwyższych nagród. Potem głosi kazanie do stojącego wokół ludu, słodko przemawiając o narodzeniu ubogiego Króla i małym miasteczku Betlejem. Często też, gdy chciał nazwać Chrystusa „Jezusem”, z powodu bardzo wielkiej miłości zwał Go „dziecięciem z Betlejem” i jak becząca owca wymawiał słowo „Betlejem”, napełniając całe swe usta głosem, a jeszcze bardziej słodkim uczuciem. Również, gdy wzywał „dziecięcia z Betlejem” lub „Jezusa”, zdawał się oblizywać wargi językiem, na podniebieniu smakując i połykając słodycz tego słowa. Tamże Wszechmogący rozmnożył swe dary, a pewien cnotliwy mąż miał dziwne widzenie. Widział w żłóbku leżące dzieciątko, bez życia, ale kiedy święty Boży zbliżył się doń, ono jakby ożyło i zbudziło się ze snu. To widzenie nie jest nieodpowiednie, gdyż w wielu sercach dziecię Jezusa zostało zapomniane. Dopiero Jego łaska, za pośrednictwem sługi świętego Franciszka sprawiła, że zostało w nich wskrzeszone i wyrażone w kochającej pamięci. Wreszcie zakończył się uroczysty obchód i każdy z radością powrócił do siebie (1Cel 84,4-86,9).
Może trochę zbyt długi opis, ale przecież żal cokolwiek z niego wycinać. Franciszek jest prekursorem wizualnych technik przekazu i jak pokazuje 800 lat kontynuacji – jest niesamowicie skuteczny. Wszak szopki bożonarodzeniowe w różnych postaciach, także z żywymi stworzeniami, są na całym świecie. Świętemu chodziło najpierw o przywrócenie pamięci – pewien cnotliwy mąż miał dziwne widzenie. Widział w żłóbku leżące dzieciątko, bez życia, ale kiedy święty Boży zbliżył się doń, ono jakby ożyło i zbudziło się ze snu. To widzenie nie jest nieodpowiednie, gdyż w wielu sercach dziecię Jezusa zostało zapomniane. Dopiero Jego łaska, za pośrednictwem sługi świętego Franciszka sprawiła, że zostało w nich wskrzeszone i wyrażone w kochającej pamięci. Biedaczyna czuł, że pamięć mocniej działa, gdy człowiek jest zaangażowany emocjonalnie i oczy więcej przekazują niż uszy. Chodziło nie tylko o samo zapamiętanie tego faktu, lecz o podzielenie się głębią Bożego Narodzenia – czym naprawdę dla nas jest tajemnica Wcielenia.
Franciszek zawsze był zachwycony Bogiem „pokornym”, zstępującym z wysoka do zwyczajności naszej ziemi, a przez to uświęcającym tę zwyczajność. Papież Benedykt komentując ten fakt przed Bożym Narodzeniem 2009 roku powiedział: Obraz ten przedstawia bardzo precyzyjnie to, co żywa wiara i miłość Franciszka do człowieczeństwa Chrystusa wniosły w chrześcijańskie święto Bożego Narodzenia: odkrycie, że Bóg objawia się w delikatnych członkach Dziecięcia Jezus. Dzięki św. Franciszkowi lud chrześcijański mógł uświadomić sobie, że w Boże Narodzenie Bóg rzeczywiście stał się «Emmanuelem», Bogiem-z-nami, od którego nie dzieli nas żadna bariera ani żadna odległość. W tym Dziecięciu Bóg stał się tak bardzo bliźnim dla każdego z nas, tak bardzo bliskim, że możemy zwracać się do Niego przez ty i odnosić się do Niego z poufałością i wielką miłością, jak w stosunku do nowo narodzonego dziecka. W tym Dziecięciu bowiem objawia się Bóg-Miłość: Bóg przychodzi bezbronny, nie używając siły, ponieważ nie zamierza dokonywać podboju — jeśli tak można powiedzieć — z zewnątrz, lecz pragnie, by człowiek przyjął Go w wolności. Bóg staje się bezbronnym Dziecięciem, by przezwyciężyć pychę, przemoc, żądzę posiadania człowieka. W Jezusie Bóg przyjął tę kondycję ubóstwa i bezbronności, by zdobyć nas miłością i doprowadzić do naszej prawdziwej tożsamości. Nie zapominajmy, że największym tytułem Jezusa Chrystusa jest właśnie tytuł «Syn», Syn Boży. Na Boską godność wskazuje określenie w dalszym ciągu nawiązujące do pokornej kondycji betlejemskiego żłobu, chociaż odpowiadające w jedyny sposób Jego Bóstwu, które jest Bóstwem «Syna».
Biedaczyna, który kiedyś, u progu nawrócenia, sam został wyrzucony z domu, staje się doskonałym przewodnikiem dla wszystkich pogubionych i nie mających prawdziwego domu – pokazuje im szopę w Betlejem – to nie różnica między strzechą, a złotym pałacem czyni różnicę, ale ludzie, którzy tam przebywają. Franciszek znajduje przez to pokrewieństwo z samym Bogiem – jest bogaty, bo nie ma nic, co by mu przesłaniało Boga i nie pozwalało przyjść do Ojca. Zresztą, jakby dopowiada przez misterium narodzenia, nawet nie musisz iść, to Sam Jezus przychodzi do ciebie. U Niego nie ma odtrąconych, czy wzgardzonych, nie ma zapomnianych, czy niechcianych – pokój otwartość św. Franciszka rodzi się w świetle wigilijnej gwiazdy.
Jest taki stół
Bez pytań
Jest taki stół
Gdzie zawsze jest miejsce
Nie musisz o nie zabiegać
Nie musisz o nie walczyć
Zaufaj i wejdź
Nikt cię nie zrani
Naprawdę jest taki stół
br. Marek Metelica